czwartek, 25 kwietnia 2013

♥widocznie tak musiało być♥

Stało się. Nadszedł dzień którego każdy za wszelką cenę chciał uniknąć. Pogrzeb mamy Aleksa i Ali. W domu jest tak cicho i smutno. Nikt się nie śmieje. Po prostu tak jakby z nas wszystkich wyparowała dusza a zostało tylko ciało.Nie wiedziałam jak mam się zachowywać. Jeszcze ten list. To co w nim było przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Mój tata zdradził moją mamę z mamą Aleksa? To jest chore. Ale to by wyjaśniało czemu się przeprowadziliśmy. Od śmierci pani Ani zostałam u Aleksa. Nie chciałam go zostawiać w tak trudnej sytuacji. Wiem, że jest mu ciężko. Sama przeżywałam to samo. Odnalazłam go po latach i nie mam zamiaru znowu go stracić. Dzisiaj wyjątkowo musiałam wrócić do cioci po jakieś ubrania na pogrzeb. Już od progu ciocia zapytała:
- Dziecko gdzie ty się podziewałaś? 
- Ciociu, przepraszam mojemu przyjacielowi zmarła mama i chciałam być przy nim - wyjaśniłam,na samo wspomnienie o jej śmierci miałam łzy w oczach. Ciocia zrozumiała o nic więcej nie pytała. Przebrałam się szybko w jakąś czarną sukienkę i ciemne buty i mogłam wychodzić. Do kościoła miałam blisko 5 minut drogi spokojnym krokiem. Gdy doszłam było już parę osób, których szczerze mówiąc nie znałam. Poczekałam jakieś 20 minut i dostrzegłam Aleksa. Przyszedł sam. Na jego czerwonych od zimna policzkach można było dostrzec łzy. Bez słowa podeszłam do niego i mocno wtuliłam. Już nie płakał, chciał być silny - dla mamy. Starał się,ale nie do końca mu to wychodziło. Jeszcze nie uświadomił sobie, że to się dzieje na prawdę. 
- Choć idziemy - powiedziałam, skinął głową i szedł za mną. W kościele usiedliśmy w ławce jak najbliżej, żeby dobrze słyszeć słowa księdza. Mówił tyle wzruszających rzeczy, znał praktycznie każdy szczegół jej życia. Musiała tutaj mieszkać od maleńkości. Gdy się słuchało tak tej przemowy, można było zauważyć, że pani Ania była bardzo dobrym człowiekiem. Nadszedł moment kiedy Aleks miał powiedzieć parę słów od siebie. 
- Nie mogę uwierzyć, że nie ma jej z nami. W domu nikt nie krząta się po kuchni, nie pyta się czy wziąłem śniadanie do szkoły. Nie chodzi ze mną na zakupy. Brakuje mi jej,jak pewnie każdemu co tutaj przyszedł. To trudne stracić jedno z rodziców w tak młodym wieku. Widocznie tak musiało być. Choroba wykańczała mamę od środka ale nic nam nie mówiła bo nie chciała nas martwić. Próbuję nie płakać być silny, ale nie daję rady - rozpłakał się - przepraszam - po tych słowach wybiegł z kościoła. Nie wiele myśląc wybiegłam za nim. Siedział na ławce skulony. Podeszłam i usiadłam obok niego. Było mi go szkoda. Spotkał go taki sam los jak mnie. Nie wiedziałam jak się zachować, ani co powiedzieć. Słowa nasuwały mi się na język,ale jakoś nie chciały się wydobyć. 
- Nie daje sobie rady - powiedział przez łzy - pomóż mi - błagał. Byłam rozdarta. Przytuliłam go, najmocniej jak umiałam. Chyba coś dało,przestał płakać Nic nie dało. Rozpłakał się jeszcze bardziej. Po kilku minutach uspokajania go. W końcu się udało. Wróciliśmy do kościoła. Msza powoli już się kończyła. Aleks przystanął prawie na środku kościoła i wpatrywał się monotonnie w jeden punkt. Podążyłam wzrokiem za obiektem jego zainteresowania i dostrzegłam Alę w objęciach jakiegoś chłopaka. Już chciałam się obrócić żeby coś powiedzieć,ale jego nie było. Siedział już na naszym wcześniejszym miejscu. Usiadłam koło niego. Gdy msza się skończyła,udaliśmy się na cmentarz. 
Grabarze już mieli wkładać trumnę z ciałem pani Anny, stało się coś czego nikt się nie spodziewał. Ala wybuchła płaczem i zaczęła popadać w jeszcze większą histerię. Próbowaliśmy ją z Aleksem uspokoić. Na marne. Dopiero kiedy ten chłopak powiedział jej coś na ucho uspokoiła się. Widziałam, że Aleks aż zaciska pięści,ale co ja mogłam zrobić?

1 komentarz:

  1. Jaki smutny... :(
    Aleks opiekuńczy braciszek, no proszę. :) Mam nadzieję, że nie będzie się bardzo zamartwiał i niedługo powróci ten wcześniejszy Aleks. :))
    Pozdrawiam i dużo weny życzę. :) xx

    OdpowiedzUsuń